poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Rozdział 6 - Hejka Shukaku, miło cię poznać.

Szliśmy, idziemy i na pewno iść będziemy. Jeszcze długa droga przed nami nim dotarlibyśmy do Kraju Wody.
- Matsuri zatrzymamy się tutaj na chwilę.- powiedział Gaara. Zeskoczył z drzewa, usiadł po turecku pod pniem, zamknął oczy i zaczął ... medytować ? Dziwne...
Usiadłam więc naprzeciwko niego, pod drugim pniem. Zaczęłam jeść i pić, w końcu następny postój możemy mieć dopiero w nocy, warto się ubezpieczyć w razie czego. Siedzieliśmy tak dwadzieścia minut... może trzydzieści. To do mnie niepodobne, ale zaczęłam się niecierpliwić. Stwierdziłam iż zobaczę o czym Gaara-sensei tak intensywnie myśli. Skupiłam się próbując wejść w jego umysł. Nic, pusto. Spróbowałam jeszcze raz, tym razem przed oczyma wyskoczyła mi pieczęć, nawet sama nie wiedziałam jaka, nigdy jej nie widziałam. Co teraz ? Co teraz ? Co teraz ?! Z tego co pisało na kartce...wytrzeszczyłam mocniej oczy. Było to coś w rodzaju pieczęci zabezpieczenia umysłu, czy coś tym podobnych. Rany boskie ! Teraz to się wkurzyłam. Nie dość, że nie moge się dostać do jego umysłu, to jeszcze ten kołek siedzi jakby był wbity w ziemię. Mam dość. 
I zerwałam pieczęć. Nagle pojawiłam się w jakimś wilgotnym i śmierdzącym pomieszczeniu. Na przeciwko wielgachnej klatki. Przed klatką, zwrócony do mnie plecami stał Gaara-sensei. Mówił coś, lecz nie słyszałam co. Postanowiłam podejść bliżej. Z każdym krokiem zaczęłam lepiej słyszeć jego słowa, z każdym krokiem widziąłam także, że w klatce chowa się coś ogromnego i strasznego. Ilość złowrogiej chakry buchnęła mi w twarz. Złapałam się za gardło nie mogąc złapać oddechu i upadłam na kolana. Na szczęście Gaara-sensei nic nie słyszał, lub udawał, że nie słyszy. Uspokoiłam bicie serca. Łapiąc oddech zaczęłam się podnosić. Chciałam sie schować lecz... nie miałam za czym, więc stanęłam wryta jak gwóźdź i zaczęłam przysłuchiwać się ich rozmowie.
- Więc, Shukaku, jeszcze czegoś ode mnie chcesz ? - zapytał Gaara-sensei. Jego ton był zimny i ostry.
- Kim jest ta dziewczyna ? - usłyszałam głos. Był straszny, najwyraźniej dobiegał zza klatki. Przeszły mnie ciarki.
- Dziewczyna ? O co ci teraz chodzi ? - zapytał zdziwiony czerwonowłosy. Jego ton się zmienił, naprawdę był zaskoczony.
- Ta, za tobą. - odpowiedziało mu to coś zza klatki. Zobaczyłam wyłaniający się wielki ... palec ? Tylko był cały żółty ? Może beżowy ? W każdym razie wyglądał jakby był z piasku. To na pewno.
Usłyszałam jak Gaara-sama wciąga powietrze do płuc. Zaczął się powoli odwracać w moją stronę. Gdy się odwrócił mogłam zobaczyć jego pełne nie do wierzenia spojrzenie.
- Mat... suri. - zająknął się. Powoli zaczął iść w moją stronę, podnosząc rękę. Nadal w oczach miał ... strach ? Ból ? Może rozpacz i niedowierzanie ?
Tego dnia ponownie zabrakło mi tchu. Nie wiem jak, ale jakimś sposobem wróciłam do swojego ciała. Otworzyłam oczy. Gaara-sensei zaczął się podnosić, otrzepał swoje ciuchy, podniósł wzrok na mnie i znowu zająknął się. - Mat.. suri.
Patrzył na mnie z bólem i rozczarowaniem, ale chyba nie mną, tylko samym sobą.
Przywarłam do drzewa gdy zaczął iść w moją stronę. Znów powoli wyciągnął rękę ku górze.
Na moment wystraszyłam się, zobaczyłam ukłucie bólu w jego oczach. Mój strach złagodniał.
Od teraz patrzyłam na niego z ... może nie do końca z zachwytem (chodź to też, nie mówię też, że wcześniej nie patrzyłam na niego z zachwytem. Zawsze jest zachwycający. Jejku co ja plotę, wracając do tematu...), w moim spojrzeniu krył się respekt.
Przez chwilę się zawahałam, lecz podałam mu dłoń by mnie podniósł. Wstałam, otrzepałam swoje ciuchy. Gdy spojrzałam na Gaarę, ten stał jak zamurowany, w jego oczach skakało coś między szokiem, zdziwieniem, a radością.
Uśmiechnęłam się lekko.